28.12 20138

Hobbit okiem ekonomisty

Jestem wariatem. Oglądając Hobbita zrywałem się z fotela chcąc nap…ć wrażych Orków. Aż mnie moja mądra Żona za rękaw ciągnęła, cobym się nie ośmieszał. Ścięliśmy się, a ja jedną trzecią filmu przesiedziałem na własnych dłoniach, co by nimi nie machać. Już tak mam, od dzieciństwa przeżywam akcję, gdy jakiś sukinkot stoi naprzeciwko i próbuje kogoś niewinnego zatłuc. A to film 3D jest, pamiętajcie. I to dobrze zrobiony. Jako bajka.
Swoją drogą, ile osób chciałoby machać rękami, a się boi śmieszności?

Jak już wyszedłem z kina, to mi inne skojarzenia zaczęły do głowy przychodzić. Cała ta fabuła (nie wiem już, czy Tolkiena, czy Jacksona) wydała mi się poronionym snem etatysty. Jak kiedyś oglądałem westerny, to wiadomo było, że jak kowboje chcieli zarobić, to trzeba było krowy sprzedać, albo pociąg obrabować. A w „Hobbicie” złoto spełnia rolę obietnicy wyborczej. Król Krasnoludów gada jak jakiś Obama, obiecując, że jak zaleje złotem okolicę (czyli forsę im wygeneruje), to będą mieli bogactwo. W ogóle nie zwraca się w tym filmie uwagi na fakt, że bogactwo powstaje z pracy mieszkańców, że król miasta jest ewidentnym totalitarystą i tyranem, a miasto jest w stanie permanentnego zagrożenia wojennego. I że to, a nie brak złota, jest prawdziwym powodem upadku gospodarczego miasta. Królestwo Elfów leśnych przypomina z kolei autarkiczną gospodarkę, która nie prowadzi żadnego handlu ani produkcji, więc nie dziwota, że ściany mają niepomalowane, a cały zamek wygląda nie tyle na stary, co zapuszczony. Ale jak może być inaczej, gdy król nie tylko nie umie dotrzymać podstawowej umowy handlowej (zabija Orka, któremu obiecał uwolnienie), a na dodatek dwoje najlepszych jego ludzi zostawia go (nielojalność poważna jeśli nie zdrada) na pastwę nieprzyjaciół ścigając mały pościg Orków zamiast szykować się do poważnego oblężenia. Pewnie, napieprzanie Orków z prędkością godną Supermana wygląda cool, ale daje też do myślenia o poziomie myślenia reżysera czy grupy twórców na tematy społeczno – ekonomiczne. Bowiem zasada jest taka jak w wojnie z terroryzmem: „jak wygramy z Osamą/Orkami, to będzie ok, nieważne że po drodze wykończymy się ekonomicznie wojując zamiast produkując”.

Zresztą, wokoło tylko pustkowia i las pełen wielkich pająków, zero owoców… skąd oni żarcie brali, nie mówiąc o tym, skąd tyle strzał mieli, bo prawdziwy kowboj to chociaż porządny pas z nabojami przewieszony przez ramię woził, albo dwa, a jak mu zabrakło ammo, to gdzieś musiał skołować. A taki Elf to musiałby jakiś porządny plecak z tymi strzałami nosić, a tu nic. Wyposażony, jakby na spacer się wybrał, po beczkach płynących po rwącej rzece skacze, a strzał mu nie brakuje. Tak, wiem, że to bajka, ale Tolkien to jakby bardziej logiczny był. A tu tylko naparzanka jak w grze komputerowej.

Może podtytuł do tego filmu powinien brzmieć np. tak: „Hobbit, czyli marzenie o inflacji i sztucznie wywołanym boomie inwestycyjnym”. Ilość złota w zamku Krasnoludów przekraczała ogólną ilość złota wydobytego na Ziemi, ale rozumiem, że w Śródziemiu złota jak dzisiaj soli w Polsce, nie brakuje. W każdym razie superinflacja w razie zwycięstwa pewna, Hiszpania XVI-wieczna to pestka. Bo też kto z oglądających zna choćby na tyle historię?

Jak się ma budżet 200 milionów dolarów, to kult wielkich pieniędzy jest może zwykłą projekcją twórców. W końcu z wielkich pieniędzy największy pożytek ma ten, który dorwie się do nich pierwszy. Potem pozostaje już tylko inflacja i rosnące ceny. Dwieście milionów nie jest tu tylko „wielkim budżetem”. Ta kwota to też znak czasów, bo kiedyś rekordowe budżety to było jeden-pięć milionów. Wielka inflacja dolara właśnie się staje widoczna. Wielkie ceny stają sie ciałem, bo dolar jest już nadmuchany do granic nieprzytomności. Jest jak to złoto w zamku pilnowanym przez smoka Snauga, tylko wypuszczone na rynek.

Złoty posąg króla krasnoludów też wywołuje refleksję ekonomiczną. Jak mógł się ostać naród, któremu władca zabiera tak wielkie dobra, żeby zbudować sobie kilkudziesięciometrowy pomnik z czystego złota? Jak może się ostać Polska z pomnikami – stadionami?

W sumie bajeczka mniej sensowna niż Hrabia Monte Christo, nawet uwzględniając bajkowość scenerii i fabuły. Ciekawe, ilu widzów zna hrabiego z książki, nie z filmu? Rozmiar jego bogactwa była chociaż tajemnicą, więc jego aktywność w wydawaniu pieniędzy nie powodowała wzrostu cen. Ale jak zareagowałby rynek na wieść o zabiciu smoka siedzącego na morzu złota?
No cóż, jak ostatnio zauważyłem, kiedyś bajki za pomocą niecodziennych scenerii próbowały przekazywać obraz rzeczywistych prawd i praw, by słuchaczowi skuteczniej je przekazać. Dzisiejsze bajki wtłaczają aktualnie obowiązujące, modne bzdury w ramy udziwnionych konwencji, gdzie Flinstonowie, Jetsonowie i Śródziemie stanowi tylko kanwę do uprawiania nowomodnej pragandy. Ale pewnie tylko ja to widzę, w końcu jak mówię, wariatem jestem.

8 Comments for "Hobbit okiem ekonomisty"

  1. Łukasz 28 grudnia 2013

    „Jak już wyszedłem z kina, to mi inne skojarzenia zaczęły do głowy przychodzić. Cała ta fabuła […] wydała mi się poronionym snem etatysty.”
    Pana styl pisania rozponąłbym wszędzie 😉 Jeszcze nie oglądałem filmu, ale spróbuję spojrzeć na niego podobnym okiem.

    Pod koniec wspomniał Pan o nadmuchanym dolarze. Mam go na rachunku kilku k, taka oszczędność na czarną godzinę, teraz kupuję, bo jest tani.
    Czy trzyma Pan część pieniądzy w walutach i jeśli tak, to w jakich?

    Czy mógłby Pan kiedyś poruszyć temat kosztów uzyskania przychodu? Typu generowanie kosztów kilometrówką w spółce z o.o. itd.

    • Marek Bernaciak 29 grudnia 2013

      Nie trzymam walut poza EUR, bo tym płacę na codzień. Dolary na czarną godzinę wydawały mi się dobre w latach 90-tych, teraz to chyba pomyłka. Chociaż nie jestem fachowcem od inwestycji, wydaje mi się, że warto poszukać lepszych sposobów. Ale o tym nie na blogu. Polecam blog http://dwagrosze.com/2011/08/rating-aaa-dla-zlota.html

      • Łukasz 29 grudnia 2013

        Dziękuję za radę i bloga, pozdrawiam 😉

  2. Jed 31 grudnia 2013

    Dla osoby ktora nie ogladala tego filmu (tylko kiedys Wladce Pierscieni) bez szerszego przywolania fabuly ciezko sie odnalezc w tych urywkach. Ale rozumiem ze o dyspucie na temat tego czy Ewangelia jest wpleciona w historie Srodziemia (jak bylo przy komentarzach do Wladcy Pierscieni) mozemy juz zapomniec w przypadku Hobbita ?

  3. Wojtek S. 2 stycznia 2014

    Miałem dokładnie takie same przemyślenia, słuchając przemówienia Thorina. Krasnolud wywołałby gigantyczną inflację, po jakimś czasie ryba kosztowałaby kilogram złota.

    Tak to jest jak ekonomista idzie do kina.

  4. Łukasz 4 stycznia 2014

    Jak wygląda sprawa z ksiązką „Sprzedaż sprawiedliwa”? Czy znana jest data jej wydania?

    • Marek Bernaciak 4 stycznia 2014

      Pisze się… 😉
      Aktualnie przygotowuję szkolenie „Sprzedaż sprawiedliwa” na 16-godzinny kurs MBA na ASBIRO. Zaczynam 11 stycznia 2014.
      Zgodnie z radą mojego syna, Krzysztofa, najpierw przetestuję samą koncepcję na szkoleniach itp., bo feedback jest natychmiastowy, będzie można ocenić wartość tej wiedzy dla użytkowników.

  5. Łukasz 4 stycznia 2014

    Zaciekawił mnie ten temat po tym co czytałem na Pana blogu na fronda. W ASBIRO boli mnie to, że człowiek chce kupić filmy, ma pieniądze, a nie może, bo trzeba zapisać się na cały kurs. Czasem tylko dostępny jest jakiś pakiet 100 godzin czy nagrania z konferencji MJM. Jest Pan dla mnie inspiracją, że da się uczciwie, bez dotacji, prowadzić dobry biznes.

Warsaw

12:37