15.12 20150

Hojność otrzymującego

Jednym z owoców rekolekcji ignacjańskich są moje przemyślenia na temat hojności. Oczywiście, na rekolekcjach rozważane są aspekty… nie powiem jakie, trzeba pojechać samemu. Niemniej jedno ze zdań, jakie padły brzmiało mniej więcej tak: „Nędzarz nie dziękuje za dar, bo nie umie nic dać, nawet podziękowania. Uważa, że mu się należy”.

Pamiętam opowiadanie oburzonej kierowniczki MOPS-u, która użalała się nad sobą i swoimi pracownicami, że osoby przychodzące po zasiłek traktują je delikatnie mówiąc, nieuprzejmie. Rzucają podanie na stół i mają pretensje, jeśli nie nazbyt sprawnie zostaną obsłużeni. Nie rozumiałem tej pani. Nawet nie dlatego, że jako urzędnik jest właściwie grabieżcą i okupantem żyjącym ze zrabowanych pieniędzy. Ale dlatego, że ona się dziwiła takim obcesowym traktowaniem przez osoby, które moim zdaniem zachowywały się całkiem naturalnie. W końcu cała państwowa propaganda jest oparta na haśle „należy się”. Więc osoby zgłaszające się po „pomoc” wcale nie uważają, że otrzymują jakąkolwiek pomoc. W ich mniemaniu jest to należna danina, która im się „należy” jak psu zupa.

Przykład dają zresztą urzędnicy. Czy ktoś widział urzędnika na etacie, który spotkanemu przedsiębiorcy dziękuje za skonfiskowane pieniądze w postaci ZUS, CIT, PIT lub innych „danin”? Przecież przedsiębiorca jest od płacenia i od utrzymywania urzędników, rozdzielających „otrzymane” pieniądze „potrzebującym”, czyli głównie sobie.

Sęk w tym, że jak uczył dawno temu Kościół Katolicki, jest potrzebna więź pomiędzy darczyńcą a obdarowanym. Jak najbardziej bezpośrednia, osobista więź. Dlatego tak chętnie dajemy na Szlachetną Paczkę, Caritas, czy nawet na WOŚP, bo dają nam wrażenie kontaktu z obdarowanym. I robią coś BARDZO ważnego: dziękują i wychwalają darczyńców za ich hojność. Nie liczą przy tym, czy ktoś dał złotówkę, czy dziesięć tysięcy.

Co do obdarowanych, ludzi nie umiejących wyrazić wdzięczności, nazwać można prawdziwymi nędzarzami. Nędzarz nie dziękuje, nędzarzowi „się należy”! Nędzarz nie prosi, nędzarz po prostu bierze, bo mu brakuje. Nawet jeśli kradnie, to ma gotowe usprawiedliwienie, wyjaśnienie, wymówkę. Że wyzyskiwaczowi bierze, że wyrównuje szanse, że bogaty nakradł, a jeśli nie nakradł, to na pewno „służy Mamonie”.

Bo tak naprawdę, żeby otrzymać coś od innej osoby tak naprawdę uczciwie i słusznie trzeba coś z siebie, od siebie, dać. Jak przy sprzedaży: otrzymujący zamówienie sprzedawca lub kelner dziękuje, że zauważono jego starania, że wysłuchano jego porad i uwag, że w końcu wyrażono mu wyrażoną materialnie formę zaufania – złożono zamówienie według obietnicy dostawy.

Rabuś, grabieżca, nie dziękują. Oni gardzą ofiarą, która nie miała siły lub sprytu, żeby się obronić przed agresją. W przypadku rabusia, bandyty, ale także w przypadku nędzarza i urzędnika zachodzi takie samo podobieństwo. Żaden z nich nie widzi powodu, żeby dziękować temu, któremu zabierają majątek, często jak w przypadku mafii lub urzędu – regularnie.

Jak bowiem postępuje człowiek hojny, a potrzebujący?
– Poszukuje ofiarodawcy, wypytując o osoby skłonne dobrowolnie wesprzeć jego potrzebę.
– Przygotowuje się do konkretnego przedstawienia swojej prośby, wyjaśniając w jakiej sytuacji się znajduje i jaki ma plan wyjścia.
– Jest gotowy do obrony swojego planu, ale również do wysłuchania uwagi nawet pouczeń, jeśli okaże się to konieczne.
– PROSI o darowiznę lub pożyczkę i ustala warunki oddania.
– Oddając – DZIĘKUJE ofiarodawcy.
– Potem – sławi i wychwala ofiarodawcę, że był taki litościwy i współczujący.

Ile to roboty… a ile upokorzenia… o ileż łatwiej zapoznać się z przepisami, wypełnić podanie, rzucić je na stół urzędnikowi… po co się upokarzać, przecież potrzebujący ma swój honor! Nie będzie prosił, dziękował, wychwalał… kogokolwiek!

Mam wrażenie, że święci nazywali taką postawę po prostu pychą.

 

 

 

Comments are closed.

Warsaw

02:10