14.09 20134

Jak znaleźć dobrą pracę?

Dziś będzie konstruktywnie. Ciekawe, kto to zauważy…
Jako prowadzący działalność, czyli firmę, przeglądam różne CV, odbywam wiele rozmów z osobami, które zaczepiają mnie czasem wręcz na przejściu i pytają:
„Nie szuka pan pracowników?”
„Nie zatrudnia Pan ludzi?”
„Może można się u pana zatrudnić?”

Odbyłem już wiele rozmów wskazując błędność takiego podejścia. I pomyślałem, że może pomocnym będzie kilka wskazówek, jak się przygotować do znalezienia (nie szukania, ale właśnie znalezienia) pracy.

Co to jest „dobra praca” według mnie?
– Praca interesująca, wciągająca i ciekawa,
– z możliwościami nauczenia się i ciągłego uczenia się,
– wynagradzana nie gorzej niż gdzie indziej w tej okolicy,
– z możliwościami znacznego wzrostu płacy w dłuższej perspektywie (5-7 lat), ale tylko możliwościami, nie gwarancją…
– gdzie wykonuje się prawdziwą pracę: produktywną, efektywną i konkretną,
– gdzie efekty finansowe są powiązane z udziałem w twojej produktywności.

Nie mówię o pracy w urzędzie. Tam się idzie jak się ma znajomości. Nie trzeba żadnych konkretów, nie ma żadnego związku pomiędzy produktywnością a wynagrodzeniem, w ogóle nie ma produktywności. Ja nie wiem, jak się załatwia pracę w urzędzie. Kiedyś mi zarzucono, że krytykuję pracę Urzędu Miasta, bo jako radny nie dostałem (albo moja żona) jakiegoś stanowiska. To było jakieś nieporozumienie. Krótko potem złożyłem mandat.

Nie szukaj przypadkowo
Panuje przekonanie, że należy wysyłać CV, najlepiej dużo. Spotykałem osoby, które wysłały np. czterdzieści CV i informują mnie z goryczą, że „nie ma nigdzie pracy”. Problem w tym, że te CV, które otrzymuję, są beznadziejnie sztampowe. A najczęściej puste. Tzw. „listów motywacyjnych” nawet nie czytam. Bo są o niczym. Zapewnianie, że:
„szybko się uczę” – oznacza, że nic nie umiesz,
„jestem zaangażowany” – że jak tylko zdobędziesz wiedzę, poszukasz „czegoś lepszego”
i tak dalej… same androny.
Pamiętaj powiedzenie, że jak dama musi mówić, że jest damą, to znaczy, że nie jest. Stare jak świat, a ciągle aktualne.
Co najgorsze, odbyłem kilka rozmów z osobami, które mimo tej sztampy zaciekawiły mnie (na bezrybiu i rak ryba), w których okazało się, że osoba wysyłająca mi CV w ogóle nie pamiętała, z jakiej firmy dzwonię! Wyobraź sobie, że ktoś odpowiada na twoje zgłoszenie, a ty mówisz: „wysłałem tyle CV, że nie mogę pamiętać, do kogo”. Jeśli tak… to ja daję sobie spokój. A zapewniam, że nie jest to rzadkie zjawisko.

Nie próbuj się „zaczepić”
Pracodawca musi w ciebie zainwestować. Czas swój lub swoich pracowników, pieniądze, sprzęt… jest tego wiele. Musi opłacić ci podatki (w tym ZUS), których kwota jest dwa razy większa niż to, co dostajesz netto.
Jak każda inwestycja, musisz się zwrócić. Czy ty zatrudniłbyś mnie, gdybym od początku pokazywał ci, że nie mam nic lepszego, ale potrzebuję pieniędzy i „jakiejś pracy”? Naprawdę byś to zrobił? Zastanów się.
A jeśli nie, to dlaczego uważasz, że ktoś, kto ma trochę pieniędzy na zatrudnienie pracownika i zaryzykowanie, że to zły wybór, jest głupszy od ciebie?
Typowym problemem pracodawców są kandydaci uprzywilejowani przez prawo: kobiety, osoby po 50-tce, nie wiem kto jeszcze… inwalidzi na przykład. Taka osoba musi swoją produktywnością zrównoważyć przywileje swojej grupy. Jak masz krótko mówiąc przywileje, masz problem.

Przekonaj pracodawcę do swoich czystych i DŁUGOFALOWYCH intencji
To widać. Trudno oszukać wewnętrzny radar przedsiębiorcy. Nie jest to żadna magia, ale umiejętność zbudowana na doświadczeniu. Ile rozmów kwalifikacyjnych odbyłeś? Ja kilkaset. A zatrudniam tylko kilkanaście osób. Szukanie pracownika to bardzo ciężka praca. Nie chce mi się jej wykonywać, jeśli nie muszę.
Jeśli wysyła do mnie CV osoba mieszkająca 200 km od mojej firmy, a nie deklaruje chęci szybkiej i STAŁEJ przeprowadzki, najlepiej dobrze uzasadnionej (np. faktem, że założyła rodzinę w moim mieście), to jak sądzisz, dlaczego miałbym ją zatrudniać? Żeby po „zaczepieniu” się poszukała czegoś innego w swojej okolicy?
Oczywiście inaczej się traktuje łatwych do zastąpienia pracowników mało wykwalifikowanych. Ale ja tu doradzam, jak znaleźć dobrą pracę, a nie pracę podstawową. Jak szukasz pracy podstawowej, idź do McDonalda. To dobra szkoła. I czytaj książki, zacznij od „Bogaty ojciec, biedny ojciec” Kiyosakiego.
Jeśli nie jesteś super fachowcem (wtedy nie musisz czytać takich porad), a musisz się na takiego dopiero wyszkolić, pomyśl jak przekonać pracodawcę, że nie zostawisz go na lodzie jak cię dużo nauczy.
Lojalność to rzadki towar. I cenny. Pomyśl o tym.

Nie bądź roszczeniowy
Jeśli nie nazywasz się Jack Nicolson, albo John Wayne… lepiej szukaj wspólnego rozwiązania, dobrego dla ciebie i potencjalnego pracodawcy.
Bądź gotowy do dania próbki swojej pracy. Podejdź do tego jak przedsiębiorca. Ja od ponad dwudziestu lat ciągle szukam pracy. I nigdy nie przestaję. I zawsze jestem gotów dać próbkę swojej pracy. Także darmową. Nie każdemu daję darmowe próbki, szacuję czy i na ile warto, ale robię to bez pretensji i bez roszczeń.
Bądź gotów do zaangażowania się, prawdziwego zaangażowania, nie udawanego. To wszystko widać jak na dłoni. Ton głosu, mowa ciała, nie kłamią. Ściemę widać na kilometr. Czasem dostaje się pracę, bo nie ma nikogo lepszego, ale to zła metoda.

Nie bądź uległy
Wiedz, czego chcesz. Musisz wiedzieć, czego oczekujesz i co chcesz dać z siebie. Liczy się konkret.
Nie możesz być lizusem. Nie o to chodzi. Lizusów nikt nie szanuje.
Staraj się zawrzeć umowę. Dwustronną umowę, w miarę symetryczną. Jeśli w umowie są poważne zastrzeżenia dowiedz się, z czego wynikają. Może twój kandydat na pracodawcę ma złe doświadczenia, poproś go, żeby się z tobą podzielił. Twoje szanse rosną o 200%.
Jeśli jesteś zbyt dobry dla pracodawcy (to się zdarza), zaoferuj taki zakres swoich obowiązków, który cię dociąży. Żeby było widać, jak jesteś dobry. I zażądaj za to konkretnego wynagrodzenia. Najlepiej zmiennego, zależnego od efektów. Pracodawcy to lubią, bo to jest czysty układ i mniej ryzykowny. Nie walcz o pensję, ale o składniki zmienne.
UWAGA: dobrze policz, jak wyjdziesz na tym w różnych wariantach! Nie możesz być poszkodowany, ale nie może być poszkodowany również twój pracodawca.

Pracodawca nie jest twoją niańką
Pracodawca nie musi ci „stwarzać miejsca pracy”. Nie jest to jego rolą. Pracodawca zaoszczędził pieniądze, które mógł wydać na drogie auto, ale kupił np. maszynę, albo halę. I chce, żeby ktoś się tym zajął efektywnie. Żeby ten majątek wydajnie pracował.
Jeśli chcesz zarabiać dużo, szukaj takiej pracy, gdzie powierzą ci duży majątek. Najlepiej linię produkcyjną, fabrykę, cały sklep, cały magazyn, coś wielkiego i bardzo wartościowego. Masz prawie gwarancję, że jak to „coś dużego” będzie przynosiło duże zyski, zarobisz na pewno cząstkę z nich. A nawet jeśli nie, to łatwo znajdziesz mądrzejszego pracodawcę. Bo będziesz mógł powiedzieć: „miałem na głowie całą… która przynosiła … tysięcy zysku, który sam wykreowałem”. Mądry pracodawca cię nigdy nie zwolni.
Przykład: byłem gotów zatrudnić wspaniałego i bardzo drogiego, doświadczonego menedżera. To, że jest świetny było widać od razu. Aż dziwiłem się, że do mnie przyszedł. Ale nie został u mnie. Jak tylko jego pracodawca się dowiedział o problemach, dla których chciał zmienić pracę (był tak honorowy, że nie stawiał roszczeń, nie żalił się, tylko szukał rozwiązania na swoją rękę!), od razu dał mu dużą podwyżkę, mieszkanie i chyba nawet pomógł znaleźć dobrą szkolę dla jego dziecka (dla jego żony było to ważne).

Pamiętaj, że masz fatalne nawyki wyniesione ze szkoły
Jeśli studiowałeś, masz licencjat, to prawdopodobnie robiono ci brainwashing przez minimum 15 lat! Uświadom to sobie!
Osoby, które cię uczyły, nauczyciele, mają dwie cechy absolutnie niepożądane przez jakichkolwiek pracodawców. Są jednocześnie urzędnikami państwowymi i związkowcami.
Dobrze jeszcze, jeśli spotkałeś choć jednego nauczyciela, który działał na wolnym rynku, w jakimś prywatnym systemie. Choćby korepetytorskim (ale nie uwikłanego w układy lokalne). Jednak nie masz czasem pojęcia jak wiele roszczeniowych postaw mogłeś wziąć od nauczycieli. Choćby z komentarzy i półsłówek rzucanych w czasie lekcji.
Uświadom sobie, że urzędnicy sami dla siebie ustalają standardy warunków pracy. Np. według przepisów pracownikowi przysługuje 14 metrów kwadratowych powierzchni. Na takie luksusy nie stać żadnego pracodawcy! Czasem sam pracodawca nie ma dla siebie tyle metrażu. Ja pracowałem przez wiele lat nie mając swojego własnego biurka, choć większość moich pracowników je miała. O tym, że nie mam wiele urlopu, chyba nie muszę mówić. Wyobraź sobie moją reakcję gdy kandydat zaczyna rozmowę od tego, czego by oczekiwał, ale nie mówi ani słowa, jak zamierza na swoje luksusy zarobić.

Pamiętaj, że szkoła przygotowuje cię właściwie do pracy jako najemnika, niewolnika rządowej posady lub korporacji. Ja nie powiem ci, jak szukać pracy w korpo, bo ja nigdy nie pracowałem i nie chciałem pracować w korpo (choć kilka razy mnie zapraszano). Dla mnie korpo to niewola, a rządowa posada to lipa i kompletne upodlenie. Widzę od wielu lat wiele zachowań takich „pracowników”, zawodowo i prywatnie. I nic nie poradzę, że to jest upadek umiejętności pracy. Nawet, jeśli się wśród takich osób zdarzają wyjątki (bo się zdarzają).

Ja ciągle byłem zapewniany, jaką to wspaniałą szkołę kończę i jak wartościowe jest moje wykształcenie. Dziś powiem ci: to wszystko miało chyba poprawić samopoczucie tych nauczycieli, co mnie tak zapewniali.

Zrób sobie analizę SWOT
O analizie SWOT poczytasz wszędzie. Porównaj siebie z innymi potencjalnymi kandydatami. Jeśli z analizy SWOT wynika, że jesteś genialny i wnosisz wielką wartość dodaną, możesz zacząć od roszczeń. Ale radziłbym zacząć od potencjalnego wkładu i zwrotu z inwestycji, bo możesz nie zostać dopuszczony do głosu.

Zdefiniuj, co umiesz
Jest to najważniejsze pytanie, na które większość kandydatów nie umie odpowiedzieć.
Ja to pytanie usłyszałem pierwszy raz od „prywaciarza” właśnie. Miałem 26 lat i nie umiałem odpowiedzieć na nie wcale. Od tego czasu pracuję nad listą rzeczy, które umiem. Nie obchodzą mnie papiery, dyplomy, ale rzeczywista i prawdziwa wiedza, umiejętność i pahomas. Ale o pahomas napiszę później.

Nie używaj pośredników!
To jeden z największych błędów, pójść do pracodawcy z mamusią, tatusiem, albo wręcz wysłać mamusię…. nie rób tego, spalony jesteś na starcie!

Przygotuj się dobrze do rozmowy kwalifikacyjnej
Przestudiuj i NAUCZ się jak najwięcej o firmie, do której „startujesz”. Obejrzyj dokładnie ich stronę www i strony powiązane, partnerów, korporację. Staraj się zrozumieć strukturę i sposób działania. Zadzwoń do kilku działów (sprzedaż i marketing zawsze odbiorą telefon), popytaj jak się pracuje, jakie są zalety i wady firmy i jej produktów. Bądź znawcą przynajmniej zewnętrznym.

Plan działania (Action plan)
Proces znajdowania pracy można streścić w kilku punktach:
1. Zrób przegląd firm w okolicy, dla których chciałbyś pracować.
2. Zdefiniuj, na jakim stanowisku i za jakie pieniądze mógłbyś pracować. Ten etap możesz rozbić na dwa etapy: realny i docelowy. Może nie od razu zdobędziesz docelową posadę, może trzeba wcześniej zdobyć jakieś umiejętności lub kompetencje. Jakie?
3. Wgryź się w strukturę tej firmy i styl jej działania. Po prostu spotkaj się z kilkoma pracownikami tej firmy. Niektóre działy, jak zakupy, marketing, sprzedaż spotykają się z osobami zewnętrznymi zawodowo.
4. Dowiedz się, kogo naprawdę szukają. Dowiedz się, co oferują, aby stworzyć własną propozycję.
5. Miej wizję, co chcesz z siebie dać, a co dostać.

To by było z grubsza. Pamiętaj, że nikt nie robi nikomu łaski. Ani ty pracodawcy, ani pracodawca tobie. No chyba, że jesteś Nicolsonem (patrz j.w.).

A później napiszę, jak możesz pracować, żeby się rozwijać i zarabiać coraz więcej.

================================

Dodatek 2013-12-06

Polecam przy okazji świetny „List do młodych bezrobotnych” Tuckera. Autor wspaniale wyjaśnia trudności i ich przyczyny, dla których trudno jest znaleźć dobrą pracę. Uważam, że jest świetnym uzupełnieniem mojego tekstu.

4 Comments for "Jak znaleźć dobrą pracę?"

  1. Artur 15 września 2013

    Zrobił tu Pan kawał dobrej roboty w obszarze „non profit”.
    Jestem pod wrażeniem.
    Bardzo cenne kompendium dla każdego.
    Pozdrawiam,
    Artur

  2. Jed 16 września 2013

    Panie Marku, nie uszło mojej uwadze, że ten wpis jest bardzo konstruktywny (niemalże jak na zamówienie). A więc tak – zauważyłem.

    Znakomite ukazanie spojrzenia od strony pracodawcy.
    Teraz widać różnicę między takimi radami a „poradami” specjalistów ds. HR.

    Widać jak na dłoni, że ich (HRowców) porady mają na celu przejście przez sito, tzn takie podrasownie cv, sprytne odpowiedzi itd.

    Celem pracodawcy nie jest to, ale uzyskanie przekonania że dana osoba będzie podporą a nie balastem. Że będzie produktywna/rentowna.

    Świetne pokazanie, że zatrudnienie to dwustronny kontrakt.

    Bardzo cenne rady. Ta odnośnie listów motywacyjnych też, chociaż znam takie podejście, żeby właśnie na LM patrzeć przede wszystkim bo właśnie w nich jest szansa „kontaktu” i „usłyszenia” osoby a nie suchej listy faktów w CV. [z książki „Rework” Fried`a i Hainemaier-Hannson`a – właścicieli firmy 37signals]

    Natomiast to prawda, że większości LM nie da się czytać ale to z kolei bardzo dużo mówi o kandydacie (w sensie negatywnym) co też jest cenną informację. Sprawdzałem takie podejście poszukując osoby do sprzedaży i marketingu.
    Z LM (którego specjalnie wymagałem) dowiedziałem się niejednokrotnie więcej niż z CV, ale zgadzam się że większość kandydatów ale i pracodawców nie wie jak z LM korzystać.

    To prawda – nie czyta się ich bo (tu błędne koło) nie da się ich czytać bo ludzie je piszący wiedzą/myślą, że nikt ich nie czyta.

    Oczywiście poszukiwanie pracy nie jest łatwe ale dzięki takim radom i spojrzeniu od strony przedsiębiorcy można zdecydowanie powiększyć swoje szanse – a przynajmniej odróżnić się od innych w ich owczym pędzie.

    Życzę Pan jak najczęściej aby udawało się Panu pozyskać genialnych (współ)pracowników niż pracowników typu TGIF (Thank God It`s Friday).

    • Jed 19 września 2013

      Źle napisałem. Nie życzę współpracowników ale partnerów = przedsiębiorców na stanowisku pracy 🙂 o!

  3. Adam 2 października 2013

    Mam kilku poszukujących pracy znajomych. Nie omieszkam im tekstu Pana polecić, żeby zobaczyli jak powinni do sprawy podchodzić.

    Mam też kilku pracujących znajomych, nieco starszych, z roszczeniowym nastawieniem. Oni jednak uznaliby że tekst jest za długi, że się Pan wymądrza, albo że to… dyrdymały jakiegoś wariata.
    Wniosek jest więc chyba taki że pewnego muru nawet nie ma sensu starać się przeskakiwać. Cegła musi zwietrzeć, mur się kiedyś sam zawali.

Warsaw

23:12