Miłość to nie uczucie!
Specjalnie na zamówienie pana Łukasza, czytelnika mojego bloga, rozwijam temat.
Zwykle nie zabieram głosu w sprawach miłosnych, bo jest tyle autorytetów w tym zakresie, że kolejny mądrala nie jest tu chyba potrzebny.
Niemniej faktycznie fraza „miłość to nie uczucie” od dziesiątków lat wzbudza wielkie emocje w ludziach młodych i starych. Właściwie za każdym razem, gdy jest wygłoszona przeze mnie lub moją żonę, wywołuje oburzenie, protest i komentarze w rodzaju: „jesteście pozbawieni uczuć”, albo „to nieludzkie tak ranić ludzi”….
Dla mnie ta prawda była też wielkim odkryciem, połączonym z zaskoczeniem i… wielką ulgą. Usłyszałem ją po raz pierwszy na spotkaniach kręgu biblijnego**, gdy jeszcze byłem studentem i narzeczonym z moją dzisiejszą żoną. Było to więc prawie trzydzieści let temu. Tu ciekawostka, moja narzeczona, gdy usłyszała pierwszy raz to zdanie, była (też) oburzona! Za to po kilku latach małżeństwa siedząc rozparta w fotelu zagadnęła uśmiechnięta: „jak to wspaniale, kochany, że miłość to nie jest uczucie.”
I teraz rozwinę temat.
Literatura, sztuka i cała współczesna paplanina medialna sprowadza miłość nawet nie do uczucia, ale do popędów. Dokładnie, gdy dzisiejsza „osobowość medialna” mówi „kochamy się”, oznacza to tyle co „współżyjemy seksualnie, bo odczuwamy do siebie pociąg seksualny”. A gdy ogłasza całemu światu, że „już się nie kochamy”, oznacza to tylko tyle, że poczuła pociąg seksualny do nowego chłopaka/dziewczyny/mężczyzny/kobiety i teraz będzie „zakładać” nową rodzinę, czy raczej modny dziś „związek”. Miłość została więc sprowadzona do zwierzęcych popędów, dla niepoznaki nazywanych „uczuciami”. Bo słowo „uczucia” brzmi ciągle bardziej „duchowo” niż popędy.
A miłość to jest duuuużo więcej niż uczucia, a już nieskończenie więcej niż popędy.
W skrócie: uczucia miłości towarzyszą, miłość popędami rządzi.
Rozwinięta definicja miłości według Bernaciaka brzmi następująco:
MIŁOŚĆ JEST POSTAWĄ, UWIDOCZNIONĄ W DZIAŁANIACH, OPARTYCH NA UMOWIE.
Miłość jest postawą.
Postawę przyjmuje się świadomie. Kontroluje wolą, można więc spokojnie przybrać postawę miłości w stosunku do dowolnej osoby, na przykład do wroga. Można przy tym czuć… nienawiść. Bo nienawiść jest tylko uczuciem. I nie jest przeciwieństwem miłości. Uczucia miłości towarzyszą, ale to nie zawsze muszą być uczucia „słodkie”. Złość, gniew mogą towarzyszyć miłości, gdyż są znakiem, że nam na kochanej osobie zależy. Jest dla nas ważna, denerwujemy się jej zachowaniem, złoszczą nas jej słowa.
Natomiast nie może miłości towarzyszyć obojętność. Bo to obojętność jest przeciwieństwem miłości. Osoba, która jest nam obojętna nie jest w stanie nas zdenerwować. Bo nas nie obchodzi.
Miłość widoczna jest w działaniu.
Bez działania nie ma miłości. Nawet jeśli ktoś używa głupiego w sumie zwrotu „kocham pączki” to znaczy, że jak postawi się przed nim talerz z pączkami, to pączki powinny zniknąć.
Osoba deklarująca miłość musi działać tak, by ta miłość się w tych działaniach wyrażała. Miłość jest twórcza, w wyniku tych działań coś musi powstawać. Coś się musi rozwijać. Jeśli w wyniku miłości nie ma owoców jej działania, nie ma miłości. I tak np. nie może być miłości, gdy w wyniku współżycia powstaje nowe życie, a potem jest ono zabijane. To nie może być miłość. To mogą być tylko popędy. Dlatego tyle jest frustracji i załamań po zniszczeniu jakichkolwiek owoców miłości, jak zniszczenie małżeństwa, zabicie dziecka nienarodzonego itd.
Miłość musi być widoczna w działaniach.
Miłość jest oparta na umowie.
Mogę się umówić, że będę kogoś kochał. Dlatego Kościół wymaga przysięgi dozgonnej miłości jako realizacji umowy. Byłoby nieludzkim oczekiwanie, że będziemy czuli jakąś „miłość” do końca życia.
To, że miłość oparta jest na umowie, wynika z Biblii. Stary Testament opowiadając o Bożym miłosierdziu używa tego samego słowa, co określając umowę małżeńską. Jest to wyraźne wskazanie, że sam Bóg stosuje w stosunku do nas zasadę „umówienia się na miłość”, a nie na jakieś nieokreślone odczuwanie jakichś uczuć.*
Miłość jest często mylona z zakochaniem, a zakochanie z pociągiem seksualnym. Te pojęcia trzeba rozumnie rozdzielać. Ich mieszanie prowadzi do nieszczęść i nieporozumień. Mam nadzieję, że to małe „rozwinięcie tematu” pomoże ich uniknąć, przynajmniej niektórym osobom.
* Moja żona mówi „odczuwanie motyli w brzuchu”.
** Prowadzonego przez wspaniałą prof. Świderkówną, zwaną przez nas „babcią”.
4 Comments for "Miłość to nie uczucie!"
Krótko i na temat. 🙂
Nie podziękowałem za ten tekst, mimo, że wracałem do niego kilkukrotnie (nie wszystkie myśli były z początku zrozumiałe), ale teraz dziękuję 😉 Bardzo mi miło, czytelnikowi, że poświęca Pan swój czas na bloga, a może idać dalej – na próbę zmiany świata. Dziś znalazłem pierwotny blog na frondzie, będę miał czytania i rozmyślań na kilka miesięcy 😉 Pozdrawiam
milosc to zródło wszystkich uczuc jezeli ktos niema w sobie milosci a sa takie osoby to tez niema uczuc ,,,moze przejawiac emocje podniecenie ekstaze i inne zwiazane z przezywaniem zycia wyrazaniem siebie ale niebedzie wyrazał uczuc bo niema milosci .osoby takie zyja mechanicznie mysląc ze emocje to uczucia.takie osoby np. nieodczuwaja empatji i innych uczuc wyplywajacych z milosci. umowa kiedys sie konczy a milosc nieonczy sie nigdy trwa wiecznie.
No dobrze, ale co to jest według Pana „miłość”? Poza tym, że to „źródło wszystkich uczuć”, co dla mnie wątpliwe, bo czy niechęci i nienawiści też?